Przepis na Babajaki

Składniki:
Habagrzanki
Kajaki
Jedzonko
Przyjemności
Trochę planu

Wykonanie : Na oko

Pomysł na babski wyjazd kajakowy dojrzewał w naszych głowach długo, ale ostatecznie do jego realizacji przystąpiłyśmy bardzo spontanicznie i błyskawicznie, wymieniając przy tej okazji jedyne 100 e-maili. Kolejne 100 wciąż się pisze. Planowanie wyjazdu przebiegało w oparach nieświadomego zachwytu, a każdemu nietypowemu pomysłowi towarzyszyła fala dziewczęcych pisków i euforii. Chciałyśmy żeby było przyjemnie, nawet kosztem powiększenia gabarytów bagażu. Nie mogłyśmy przecież nie zabrać spieniaczki do mleka, czy kieliszków do wina.

Założenia były proste i dla każdej oczywiste. Jedziemy do Austrii, gotujemy pyszności, mamy czas na wszelkie przyjemności, no i oczywiście pływamy.  Realizacja planu wydawała się banalna. Jednakże los bardzo szybko zaczął weryfikować naszą zaradność, przepalając żarówkę H7 w Żabowozie, czy zmuszając do stawienia czoła trojańskim fortelom. I choć bardzo chętnych do pomocy nie brakowało, z każdym utrudnieniem poradziłyśmy sobie same, będąc wierne wyjazdowej zasadzie „testosteron free”.

Oczywiście nie chodziło o udowadnianie czegokolwiek – po prostu wiedziałyśmy, że damy sobie radę i postawiłyśmy na wzajemne zrozumienie. Priorytetów,  które na pewno nie przeszłyby w koedukacyjnym składzie, w naszej uroczej grupie nie trzeba było ustalać – jedzonko i przyjemności first.

Utwierdziłyśmy się też w przekonaniu, że jedzonko i kajaki, stanowią duet doskonały. Toast arbuzowym ponczem nad Lammer’em, śniadanie z placuszkami owsianymi przystrojonymi malinowym dżemem, nutellą i masłem orzechowym nad Lieser’em, a na deser po Defereggenbach’u, serowe oponki.

Ukoronowaniem wyjazdu był dla nas nocleg u brzegu jeziora Hallstatt, pod magicznie rozgwieżdżonym niebem i obserwowanie z kieliszkiem w ręku deszczu Perseidów. Oby wszystkie marzenia się spełniły! Jedno już na pewno za nami 🙂

Zachwyt poprzedzający wyjazd nie był  na wyrost – wszystko wyszło cudownie, pysznie, a każda na bieżąco potwierdzała, że czuje się szczęśliwa. Zdobyte podczas kabin i akcji ratunkowych siniaki warte są tego sportu.
Nasz przepis sprawdził się idealnie, a co najważniejsze, mamy apetyt na więcej!